niedziela, 29 czerwca 2014

:)

I kolejny weekend, kolejny tydzień mojego pobytu w UK dobiegł końca - sama nie wiem, kiedy to zleciało?
W ten weekend pogoda nie rozpieszczała zbytnio, nad czym bardzo ubolewam - wietrznie i deszczowo, bleh!
Wczorajsze popołudnie spędziłam w galerii. Zaczęły się wyprzedaże - niestety upolowanie rozmiaru S graniczyło z cudem, nad czym bardzo ubolewam, bo parę rzeczy strasznie mi się podobało ;( Nawet dział dziecięcy, na którym czasem zdarza mi się coś kupić, świecił pustkami - jak pech, to pech! :D

Dzisiaj natomiast upiekłam sernik - bez sera - rewelacyjny przepis, w dodatku bardzo tani, szybki, a efekt i smak - rewelacyjny!!! Połowa już zjedzona, a blacha była spora - dzień rozpusty ;)

A za tydzień, o tej porze będę już w... POLSCE!!! :)))))))))

środa, 25 czerwca 2014

najszczęśliwsza kobieta na świecie! :))))))))))

tak, to ja - najszczęśliwsza kobieta na świecie!!!!!!!!!!! :)))))))))))))))

myślałam, że to już koniec - o ja głupia!
jak szybko i na krótką chwilę się pogubiłeś, tak jeszcze szybciej przejrzałeś na oczy i zrozumiałeś, co tak naprawdę jest w życiu najważniejsze.
pisałeś, dzwoniłeś, przepraszałeś - byłam twarda, olewałam Cię, choć łatwo mi nie było.

a dziś rano, ktoś zapukał do drzwi...
własnym oczom nie mogłam uwierzyć, gdy zobaczyłam na progu Ciebie - nie zdążyłam nic powiedzieć, bo padłeś na kolana, wyznałeś mi miłość, a po chwili z kieszeni wyciągnąłeś pierścionek i nieśmiało zapytałeś, czy zostanę żoną takiego Gbura...
zatkało mnie tak, że nie wiedziałam czy zaszkodziła mi wczorajsza kolacja, czy to może sen?
w jednym momencie, zrozumiałam, że kocham Cie do szaleństwa, mimo bólu, który ostatnio mi sprawiłeś.
niech ten piękny czas trwa już zawsze!

Kocham Cię


Ps. myślę nad blokadą bloga - jeśli któraś z Was ma ochotę nadal ze mną zostać, proszę o zostawienie swojego emaila :)

niedziela, 22 czerwca 2014

weekend/nowa praca

Weekend - jak szybko się pojawił, tak i szybko przeleciał - buuu :(
Pocieszające jest jednak to, że był ona bardzo upalny! :)

Praca - aktualnie jej nie mam, czyli dokładnie od środy.
Dlaczego? A no dlatego, że musieli paru osobom podziękować - w tym i mnie. Nie załamuje się, bo to nie koniec świata. Lada moment miałam wrócić do PL, zacząć super życie w wielkim mieście - tia...
Na chwile obecną, nie zamierzam wracać. Mam za to zamiar spiąć jutro pośladki i wyruszyć w miasto w poszukiwaniu czegoś nowego -  uwaga agencje - nadchodzę! ;) Proszę, o trzymanie kciuków - przydadzą się!

Mam też zamiar zacząć znowu ćwiczyć. Odpuściłam ćwiczenia z Ewka (nie lubię jej, ale czego się nie robi dla fajnego ciała?), po przyjeździe tutaj. Niestety, ale z moich pięknych 50 kg, nie wiedzieć skąd i czemu zrobiło się 5 kg więcej - bleh ;) Objawiło się to większymi udkami i piękną oponką na brzuchu - ale, że ja nie dam rady tego zwalczyć?! Dam, bo kto jak nie ja!? :)

Mam też prośbę do osób, które mają odwagę i chęć zostawić po sobie parę słów na blogu - zostawcie też adres do siebie - również chętnie do Was zajrzę i zostawię po sobie ślad :)

czwartek, 19 czerwca 2014

17

Dokładnie 17 dni zostało do mojego urlopu w Polsce - ciesze się, jak małe dziecko! :D
Mam tylko nadzieję, że pogoda będzie dla mnie łaskawa i Polandia przywita mnie pięknym słońcem, bo deszczu mam aż za dużo - gdyby ktoś chciał, to chętnie się nim podzielę ;)

Mieszkam z moja siostrą i jej 3 letnim synem - jak sam mówi, jest aniołkiem z różkami ;)
Jak na 3 lata, jest zbyt wygadany i zbyt mądry- to pewnie ma po Cioci :P
Buzia mu się nie zamyka - kłapie nią non stop i to w dwóch językach - sprzedał by każdego :)
Ostatnio, przyszedł do mnie o 5.50 (niedziela) z pytaniem czy się z nim pobawię. Patrze jednym okiem na zegarek, w pól przytomna i myślę, że to chyba jakiś żart :D
Młody widząc moją niechętną minę do wspólnej zabawy o tak wczesnej porze, zdenerwował się, krzyknął do mnie 'śpij!', po czym wrócił za 5 min, pogłaskał mnie po głowie i zaśpiewał mi kołysankę, której nienawidził odkąd pamiętam, a brzmiała ona w jego wersji tak:
"śpij lalka, śpij lalka, śpij lalka, śpijjjjjj!!!!!!" :D

I jak go tu nie kochać? :)))



wtorek, 17 czerwca 2014

Fatum

Zaczęło się od piątku 13-go i nie zapowiada się by mój pech szybko się skończył i uciekł, gdzieś daleko...

Są w życiu takie momenty, które wiecznie trwać nie mogą - a szkoda.
Są też takie chwile, w których zdajemy sobie sprawę ile dla Nas znaczą małe gesty, czyny, słowa i bliskie Nam osoby.

Wszystko się sypie, nic już nie jest takie jak kiedyś...

Miał być wielki powrót, a jest wielkie zakończenie i morze łez - może to i lepiej, że teraz, a nie potem?

Brak mi rodziców, mojego kudłacza, który zawsze cieszy się na mój widok i merda ogonem, brak mi przyjaciół, spacerów po lesie i wspólnych wygłupów...

:(((((

sobota, 14 czerwca 2014

A jednak...

Jednak piątek 13-go był dla mnie pechowy, choć w przesądy nie wierze :/

Najpierw bankomat połkną mi kartę - cudownie! Przeklinałam pod nosem, mając łzy w oczach - poskutkowało - bankomat okazał się łaskawy i kartę postanowił mi zwrócić. Wieczorem, jak zawsze odpaliłam laptopa, odpaliłam przeglądarkę, chciałam poprawić ekran i nagle trzask! Pękła mi obudowa matrycy :/ a potem już tylko zalałam pół kuchni coca-colą...

Jakby tego było mało, to mój ukochany od dwóch dni się nie odzywa...
Pewnie powiecie, że zajęty, że takie tam, albo, że się pocieszył.
Otóż tak... Pociesza się od jakiegoś miesiąca - motorem, który kupił miesiąc temu w tajemnicy przede mną, bo wiedział, że się na niego nie zgodzę. To teraz nie mam chłopa, bo chłop ma motor, a raczej bzika na jego punkcie... Czy to zazdrość z mojej strony, a może tęsknota? :/

Cóż... zostaje mi włączyć moją ulubioną piosenkę (link wklejam poniżej i zachęcam do posłuchania), poczytać co u Was, sącząc przy tym moje ulubione, gruszkowe piwko.

http://www.youtube.com/watch?v=cJ6Nrgx_UWM

piątek, 13 czerwca 2014

13-go

Czy ten piątek jest dla Was pechowy? Mam nadzieję, że nie! :)
Mój jest bardzo upalny (tak, tak - mamy piękne lato w UK) i bardzo przyjemny za sprawą wolnego dnia i zakupów :)
Ostatnimi czasy, nurtuje mnie jedno pytanie - dlaczego, angielskie słodycze są takie pyszne, a ubrania tak tanie? Ja zamiast schudnąć, przybrałam na wadze, czego o moim portfelu powiedzieć już nie można :P

Mieszkam na 'obrzeżach' miasta i w okolicy prócz 2 dużych marketów i paru małych sklepów, oraz małego baru nie ma niczego, nie licząc szkoły i kościoła.
Dziś z racji otrzymania wypłaty, wybrałam się do miasta na zakupy - och! Po wejściu do Primarka dostałam oczopląsu :P
Po drodze z Primarka, obowiązkowo udałam się na co tygodniowe zakupy do PL sklepu i zgrzeszyłam - kabanosem i bułą :D

A oto, co dziś kupiłam:




Pozdrawiam! :)





środa, 11 czerwca 2014

Wieczór

Nastaje wieczór.

Dla jednych jest to z utęsknieniem wyczekiwana pora dnia, a dla mnie największy koszmar - kolejny, samotny wieczór, w dodatku bez niego, szmat kilometrów dalej...

Dwa miesiące temu podjęłam szybka decyzje o wyjeździe do UK - głównie ze względu na kwestie finansową i chęć poznania nowego, zupełnie innego kawałka świata - potrzebowałam zmiany otoczenia, ludzi.Wiedziałam, że łatwo nie będzie, miałam wiele obaw, myśli kłębiły się w głowie. Bałam się też, ze mój dotychczasowy, prawie idealny związek runie, a mój facet pośle mnie do diabła (to była tez dla Nas próba, która przetrwaliśmy - tfu tfu!). Były plany by zacząć tu nowe życie we dwoje, lecz W., niechętnie przystał na mą propozycje, mając dobrą prace w PL - szczęściarz!
Cóż, zostaje mi odliczać dni do 6-go lipca... ;)

Życie w Anglii, jest zupełnie łatwiejsze i przyjemniejsze - dla mnie. Ludzie są bardzo przyjaźni, mili, zawsze uśmiechnięci i chętni do konwersacji. Już nawet do ciągłej zmiany pogody zdążyłam się przyzwyczaić :) I te angielskie słodycze, i och - ukochany Primark! ;)

Musicie mi wybaczyć te moje notki bez ładu i składu - początki zawsze są trudne, ale... obiecuje poprawę! ;)

Uciekam na randkę - szkoda tylko, że skajpajową :(

Najtrudniejszy pierwszy krok...

Potem łatwo mija rok... ;)

Blogi czytam namiętnie, od zawsze - takie moje, małe uzależnienie, któro bardzooo lubię.
Do tej pory byłam anonimowym czytaczem wielu blogów, ale pewna osoba, jaką jest Marta (Tosinkowa Mama ) z bloga, który na pewno każdy z Was zna (www.tosinkowo.blogspot.com), zainspirowała mnie swoim pisaniem do stworzenia swojego, własnego kawałka w sieci.
Może nie mam talentu do pisania, ale postaram się Was nie zawieść - o ile ktoś tu zajrzy? ;)

Gapa ze mnie, zapomniałam, ze najpierw warto się przedstawić! ;)
Pin (szpilka)  - młoda, ambitna, z głowa pełną pomysłów, marzeń i planów, które skrupulatnie staram się realizować, kobieta cudownego faceta :)

Na pierwszy raz, to chyba źle nie poszło? ;)