I znowu zaniedbalam bloga i swoje postanowienie, o systematycznym pisaniu - tia...
Nie wiem czemu, ale tutaj czas pedzi, jak szalony - albo po prostu to moje wyobrazenie?
Dzien Kobiet.
Nigdy nie podchodzilam do tego swieta z jakas wielka radoscia, zawsze kojarzylo mi sie ono z gozdzikami i rasjstopami, milymi zyczeniami i wielkaaa czekolada od Taty.
Jak bylo w tym roku? A no... Cudownie! Chlop sie spisal :)
Byla przepyszna pizza i kremowka z najlepszej, zydowskiej cukiernii jaka znam - a co, w koncu w tym dniu idzie w cycki! :) Byl spacer po parku, z ktorego po wtoczeniu sie na wielka gore widac cala panorame Londynu - zyc nie umierac! :)
A jaki byl Wasz dzien, czy Wasi mezczyzni staneli na wysokosci zadania? :)
U mnie tez bylo milo ;)
OdpowiedzUsuń